sobota, 24 maja 2014

Baro ( B1A4 ) - Ogród.




Zamówienie dla Fumi-Chan


____________________

Szłaś właśnie powoli chodnikiem, nie zwracając uwagi na otoczenie. Teraz  byłaś w swoim świecie, zamknięta sama ze sobą. Nie chciałaś myśleć o niczym niepotrzebnym. 
Przekroczyłaś bramę parku. Podniosłaś wzrok w poszukiwaniu wolnej ławki. Zauważyłaś jedną za dużym krzewem dzikich róż. Skierowałaś się tam powolnym krokiem. Opadłaś lekko na ławkę i spuściłaś głowę. 
Mimo, że nie chciałaś myśleć o wszystkim co cię dziś spotkało, to jednak twoje emocje przejęły nad tobą kontrolę.
Po twoich policzkach zaczęły spływać łzy a w głowie pojawiać się obrazy z dzisiejszego dnia, który mogłaś obecnie zaliczyć do najgorszych w życiu. 
Próbowałaś powstrzymać potok swoich łez, ale to było silniejsze. Ogarnęło cię poczucie bezsilności i samotności. 
W klatce piersiowej czułaś uciskający serce ból, którego nigdy wcześniej nie czułaś. Twój płacz zmienił się w głośny szloch, a oddech przyspieszył. Czułaś, że zaczynasz tracić wszystkie swoje siły. 

- Ano ... Czy wszystko w porządku? - Drgnęłaś na dźwięk obcego ci męskiego głosu, który właśnie przerwał twoją chwilę nostalgii. Nie chciałaś by ktoś widział cię w takim stanie, wiec starałaś się ukryć swoją twarz za zasłona z twoich długich włosów. 
- Nie. - Powiedziałaś pociągając nosem. - Nic mi nie jest, wszystko jest w porządku. 
- Jeżeli chcesz to mogę ci jakoś pomóc. - Zaoferował ci chłopak, którego głos był dla twoich uszu ukojeniem. 
- Mi się nie da już pomóc. - Powiedziałaś oschle wciąż płacząc. 
- Każdemu da się pomóc, trzeba tylko chcieć. 
- Ja chcę, ale nie możliwym jest zwrócenie mi wszystkiego co dziś straciłam. 
- a co straciłaś? 
- Wszystko. Pracę, chłopaka,, przyjaciół, moje serce i uczucia.... 
- Dlaczego myślisz, że nie odzyskasz tego? 
- Jak?! - Zdenerwowana podniosłaś głowę by spojrzeć na swego rozmówce, ale twoje zdenerwowanie i rozgoryczenie momentalnie zniknęło. 
Twoje spojrzenie wędrowało po sylwetce chłopaka w gorę i w dół. Jego oczy były ciemno brązowe co świetnie było widoczne dzięki jego kolorowym włosom. Był normalnej postury, średniego wzrostu. Był ubrany ni to elegancko ni luzacko. Można stwierdzić, że idealnie jak na chłopaka. 
Kiedy na niego patrzyłaś miałaś wrażenie jakbyś patrzyła na posąg bez skazy. Był taki spokojny, za to po jego twarzy można było wywnioskować, że czymś się martwi. Podczas kiedy ty go bacznie obserwowałaś i chłonęłaś każdy jego detal on przysiadł obok ciebie na ławce i patrzył w twoje oczy z, których wciąż płynęły łzy. Delikatnie wierzchem dłoni otarł twoje poliki mokre od łez.
- Nie płacz więcej. Na wszystko można znaleźć rozwiązanie. - Kiedy to mówił myślałaś, że świat stanął w miejscu i wszyscy go słuchają. Z jego oczu bił spokój i dobroć. 
- Dobrze. - Przytaknęłaś nie świadoma tego co mówisz. 
- Jak masz na imię?
- ____, a ty? 
-  Cha Sun-Woo, ale możesz mówić mi Baro.  A teraz skoro już się znamy, to czy zgodzisz się gdzieś ze mną pójść? 
- Dokąd mamy iść? 
- Zobaczysz jak dojdziemy. - Powiedział a na jego twarzy zakwitł delikatny uśmiech. 
- Ale ... nie jestem pewna.
- Proszę zaufaj mi. - Kiedy to mówił wydawało ci się, że w te słowa włożył wszystkie swoje uczucia. Jego obecność uspokajała cie. On wydawał ci się być lekiem na całe zło. 
- Dobrze chodźmy. - Kiedy wyraziłaś zgodę na udanie się z nim, Baro splótł wasze dłonie razem prowadząc cię w nieznanym kierunku.


Szliście długo i z każdą minutą coraz bardziej traciłaś poczucie tego gdzie się znajdujecie.
Byliście daleko od centrum miasta. Wydawało ci się, że znajdujesz się teraz w zupełnie innym mieście mimo, że było to wciąż to samo stare miasto. Tylko, że nigdy nie widziałaś go od tej strony. Z każdą chwilą dookoła was było coraz mniej ludzi aż w końcu nie było nikogo poza wami. Wciąż szliście, przez jakiś las w nieznanym ci kierunku, w ciszy i spokoju, słysząc jedynie szum drzew i śpiew ptaków. Z początku dziwiłaś się samej sobie, że mimo tego iż jesteś w nie znanym ci miejscu z zupełnie obcym chłopakiem, to ty się nie boisz. Baro był dla ciebie ukojeniem i nie potrafiłaś nawet przez chwilę się go bać.

Po długiej drodze w końcu coś zobaczyłaś, z oddali w lesie wyłonił się dom.
Był to bardzo stary dom, a raczej ruina, porośnięta po zewnętrznych ścianach bluszczem i innymi roślinami.
Zawsze wydawało ci się, że ruiny są straszne, ale teraz było inaczej, czułaś się tu bezpiecznie.
Spojrzałaś na stary budynek a potem na niego.
- Co to za miejsce? - Spytałaś patrząc mu w oczy.
- To jest miejsce ukojenia wszystkich smutków. Jest to dom w, którym zaczynasz od początku. Jest to miejsce w, którym zapominasz o smutnej przeszłości i tworzysz przyszłość. - Kiedy to mówił byłaś spokojna i czułaś magiczny klimat tego miejsca. W tym momencie nikt nie był w stanie wyrwać cię z tego stanu ukojenia.
- Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?
- Ponieważ potrzebowałaś tego miejsca.
- Przychodzi tu ktoś poza tobą? Czy ktoś wie jeszcze o istnieniu tego miejsca?
- Nie. Wiemy tylko my. Chodź wejdźmy do środka. - Skierowałaś się za Baro do budynku w którego wnętrzu kwitł przepiękny ogród. Czułaś się jak w bajce jak w nieznanym nikomu dotąd miejscu.
Spojrzałaś na Baro, który zerwał jedne czerwony kwiat i wręczył ci go. Na twojej twarzy zakwitł rumieniec, ale oczy wciąż wpatrzone były w niego mimo zawstydzenia.
- Jak długo mogę tu zostać?
- Ile będziesz tylko chciała, to miejsce jest teraz też twoje.
- A czy ty będziesz tu zawsze ze mną?
- A chciałabyś bym tu był?
- Tak.
- Więc dobrze, będę tu z tobą tak długo jak będziesz chciała.

Od tej pory ty codziennie przychodziłaś i przesiadywałaś razem z Baro w waszym ogrodzie tajemnic.
To miejsce było tylko wasze. Codziennie poznawaliście się coraz lepiej. Wiedziałaś, że Baro jest niesamowity. Z początku myslałaś, że to tylko przyjaźń ale już na początku wiosny, uświadomiłaś sobie, że twoje uczucia względem niego są inne niż przypuszczałaś. Teraz byłaś pewna, że powoli twoje uczucia rozkwitają coraz bardziej.

Jak codzień udałaś się do ogrodu w, którym już zaczęły kwitnąć pierwsze kwiaty. Spokojnie przechadzałaś się między roślinami podziwiając ich piękno, kiedy to usłyszałaś jego głos.
- ______, chodź t szybko!
- Idę, co się dzieje? - Zapytałaś kiedy podeszłaś do chłopaka.
 - Spójrz! - Spojrzałaś w kierunku, który wskazywał chłopak i ujrzałaś kwiat maku, a raczej jego pączek. Przygladałaś mu się z uwagą kiedy zauważyłaś, że ten mały prześliczny pączek powoli się rozkłada. Podekscytowana tym pięknym widokiem odruchowo złapałaś Baro za rękę. Staliście tak napawając się widokiem rozkwitającej natury.
- Widzisz, wszystko co najpiękniejsze zawsze kwitnie na wiosnę.
- A co jest jeszcze takiego pięknego poza kwiatami? - Spytałaś ciekawa.
- hmm... Miłość. - Baro spojrzał ci w oczy i położył rękę na policzku. - Miłość jest jak kwiat, rozkwita niespodziewane kiedy nie patrzymy, ale jeżeli w porę tego nie zauważymy to znów się zwinie jak pączek kwiatu, a my nawet nie będziemy o tym wiedzieć i stracimy to co najważniejsze i najpiękniejsze.
- Masz rację. A czy ty w porę zobaczyłeś kiedyś rozkwitającą miłość?
- Tak widziałem, tylko mam nadzieję, że nie zwinie się ona jak kwiat i nie zostawi moich uczuć zanim sama ich nie rozpozna.
- Coś mi się wydaje, że ona już nigdy się nie zwinie. - Położyłaś dłoń na policzku Baro i delikatnie musnęłaś jego usta swoimi, poddając się długiemu namiętnemu pocałunkowi.


___________________

Wiem, że trochę krótko, ale mam nadzieje, że się spodoba. :)) 

3 komentarze:

  1. Jest cudowne *o*
    Kocham to porównanie, którego tu użyłaś z miłością i pączkiem kwiatu. I jeszcze pomysł z ukrytym ogrodem :3
    Cudowne <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie!
    Było na co czekać :)
    Koniec jest piękny <3
    Nie wiesz jak bardzo mi się podobało <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Baro jaki uroczy <3
    Taki ogród musiał by być niesamowity i sama bym do niego codziennie wraca, a wcyciągać z niego muslieli by mnie siłą.
    A porównanie miłości do pączka kwiatu idealnie tu pasuje a przy okazji jest coś w nim prawdziwego :)

    OdpowiedzUsuń